Głosem Duszy

Te wiersze to głos tego we mnie, co płacze,
cierpi czy ukojone i wzmocnione chce się wyrazić.
To słowa bólu mojego wewnętrznego dziecka,
wspierająca miłość mojej wewnętrznej matki i opowieść mojej Duszy,
która nieustannie dzieli się ze mną swoją historią.

Straciłam już wszystko, zostały popioły,
Wrzask samotności rozrywa wnętrze,
Co jak ranne zwierzę przeraża jękiem w ciemnym lesie.
Serce w dzikim lęku trzepocze skrzydłami,
Bo inaczej nie umie, nauczone samo się ranić
Wymierza kary, wbija igieł tysiące,
By poczuć siebie wreszcie, odnaleźć się w rozłące.
Porzucenia ból doświadczając, płacze ciężkimi łzami
I prosi Boga, by utulił żal drapiący duszę pazurami.
Już dawno temu odrzuciłam życie,
Nie umiejąc odnaleźć tożsamości,
Nie godząc się na zadawany ból, poczucie niemiłości.
Bojąc się wszystko stracić,
Nie zauważyłam, że już dawno nic nie mam,
Że odrzuciłam istotę, którą kiedyś byłam.
Kochać przestałam, odtrąciłam bezwzględnie,
Wierząc innym, że rację mają, odwracając się ode mnie,
Grając mym sercem, nikczemnie postępując.
Odcinając świadomość, paliłam myśli, rąbałam w pocie uczucia,
By zobaczyć, że pod grubą warstwą żalu i smutku zaszył się maleńki promyczek,
Który błysnął, bo słońce poczuł, tęsknotę rozlał po ciele
I biec zaczął do miejsca, w którym jedność i połączenie.
I cały czas biegnie, prowadzony intuicją, coraz wyraźniej widzi,
Że do siebie chce wrócić.

I.

Byłaś wszystkim

Byłaś wszystkim.
Byłaś całym światem,
Każdą moją potrzebą.
W twoich oczach wciąż próbując znaleźć swoje odbicie,
Napotykałam mgłę.
Byłaś każdą gwiazdą na niebie,
Ziemią, słońcem i księżycem,
Każdym drzewem i ptaków świergotem.
Byłaś wdechem i wydechem.
Ja?
Byłam nieustanną czujnością,
W bolesnym napięciu pilnując,
By nie uronić ani kropli Ciebie,
By nie stracić skrawka szansy na Ciebie.
W ciągłej gotowości czuwałam, by Cię nie przegapić.
Wyciągając małe rączki, by dostać nieistniejące,
Niezłomnie czekałam.
Każda kropla Ciebie była bezcenna.
Żadna nie syciła…

I.

Ja nie-matka

Ja nie-matka
Stoję przed wami – matkami i ojcami,
Tuląc w ramionach nie-dziecko.
Stoję z dziurą w brzuchu, ogromnym brakiem,
Czując upokarzający wstyd,
Że ja nie umiałam.
Ja nie-matka
Zazdroszczę, że wy tak a ja nie.
Ja nie-matka
Przez siebie wygnana, odrzucona.
Ja nie-matka
Przez siebie przyjęta.

I.

Przyjdź do mnie..

W bólu, z raną w sercu,
Z pociętą Duszą i złamanym Jestestwem,
Do mnie przyjdź.

W szale wściekłości,
Furii, co na strzępy rozrywa ciało i kości,
Spojrzeniem wypalając nieswoje serca,
Do mnie przyjdź.

W niezgodzie, niechęci, poczuciu niesprawiedliwości,
Braku akceptacji i odrzuceniu świata,
Przyjdź.

Z pustką nie dającą się horyzontom ogarnąć,
W poczuciu samotności i opuszczenia,
Przyjdź do mnie.

W wewnętrznym potępieniu, poczuciu winy,
Odwrócona od siebie samej,
Zatopiona w wodach wstydu i nienawiści do siebie,
Też przyjdź.

W rozpaczy, dziecięcym szlochu,
Tęsknocie za nieistniejącym,
Tnąc przestrzeń bolesnym jękiem,
Przyjdź do mnie, Kochanie.

W zwątpieniu,
Uśmierconej nadziei,
Ze strzępem życia sensu,
Przyjdź.

W lęku, zagubieniu,
Gdy wszelki kierunek rozmywa strach,
Przyjdź do mnie.

W spokoju, w uśmiech ubrana,
Obejmując ufnością Wszechświat,
Także przyjdź.

Przyjdź każda.
Ja czekam.

I.